Uśmiechnięty pielgrzym


Wilibald Pawlasek (1963-2023) odszedł od nas nieoczekiwanie. Był na popołudniowej adoracji, wyszedł z kościoła po koronce, poszedł na parking przy farze, wsiadł do swojego auta i z auta wyciągnęli go już ratownicy z naszej OSP. Ojcem Wilibalda był Henryk Pawlasek (1933-2010). Był mistrzem krawieckim i pracował w SPK „Jedność”. Jego mama Elżbieta zd. Kotterba (1937-2018) była gospodynią domową. Opowiadała mi, że jeździła z mamą i siostrami mamy na szereg pielgrzymek, na które już dziś się nie chodzi. Pielgrzymowała np. do klasztoru franciszkanów na górze Cwilin niedaleko czeskiego Krnowa. Dwie wieże tego klasztoru można zobaczyć z wieży widokowej przy kościółku św. Krzyża. Wili kojarzy mi się z pielgrzymkami na Annaberg. Dziesiątki lat jeździł ze swoim ojcem na pielgrzymki mężczyzn, które odbywały się pod koniec czerwca. Potem dziesiątki lat jeździł na pielgrzymki ze swoimi dwoma synami. Gdy pielgrzymował z ojcem to z Pietrowic jeździło setki mężczyzn, gdy jeździł ze swoimi synami to petrowskich było kilkunastu, a potem już tylko kilku. On był wierny i stały. Dziadkiem Wilibalda był Johann Pawlassek (1897-1980), który zdążył przed I wojną światową zdobyć dyplom czeladnika w zawodzie piekarza. Po wojnie zatrudnił się jednak w Czornej Budzie w Raciborzu i pracował tam do emerytury jak palacz w piecach przemysłowych. Pradziadek od strony mamy Karl Kotterba (1866-1947), przydomek Drab, był mistrzem krawieckim i kościelnym śpiewokiem. Najstarszy przodek Wilibalda znaleziony w metrykach parafialnych to Peter Pawlassek (1704-1755). Był z zawodu kowalem. Wili też obrabiał żelazo pracując jako tokarz w Kolzamie w Raciborzu. W 2006 roku rozpoczął pracę w urzędzie gminy. Miał pod swoją pieczą obiekty sportowe szkoły w Pietrowicach Wielkich, rozwoził też posiłki do gminnych przedszkoli. Jego pasją było lokalne życie sportowe, był związany z klubem LKS „Start” od zawsze. Był człowiekiem wielu talentów: kierownikiem drużyn sportowych, kierowcą, gospodarzem boiska, prezesem w latach 2004-2008. Za jego kadencji drużyna seniorów wróciła po kilkuletniej przerwie do klasy A. Gdy był wiceprezesem był współautorem największego sukcesu w historii LKS „Start”- awansu do ligi okręgowej, gdzie drużyna grała przez kilka lat. Na sercu leżało mu szkolenie młodzieży. Mawiał: „Stwórzmy tyle grup młodzieżowych, żeby każdy chętny młody człowiek z gminy mógł grać w klubie”. Inspirował trenerów do pracy z młodzieżą w LKS „Start”. Grupy młodzieżowe pojawiały się wysoko w rankingach rozgrywek podokręgu Racibórz. Wili był człowiekiem powszechnie lubianym, życzliwym i uśmiechniętym. Na jego pogrzebie zjawiły się tłumy. Kościół był bumben voll. Ofiara dookoła ołtarza miała się nie mieć końca. W końcu organiście zabrakło pieśniczek i ostatek ofiery był w ciszy.


Bruno Stojer