Gross Peterwitzer Treffen pod tajną kontrolą, cz. 3.

Anons o zjeździe pietrowiczan, który ukazał się w Niemczech Zachodnich w "Unser Oberschlesien" w 1966 zaalarmował raciborską Służbę Bezpieczeństwa, która podjęła działania wymierzone w jej organizatorów, mieszkańców Niemiec Huberta Neumanna i Rudiego Kaschtę. Poniżej prezentujemy trzecią, ostatnią część tekstu.

Rozpoznać wroga

Wszczęta przez SB operacja pod kryptonimem „Agitator” skoncentrowała się głównie wobec Huberta Neumanna, kontroli poddano przede wszystkim mieszkańców Pietrowic Wielkich, jednym z celów komunistów było wykrycie powiązań i kontaktów, które miejscowi mogli utrzymywać z obywatelami Republiki Federalnej Niemiec, dawnymi mieszkańcami Pietrowic. W tym celu sięgnięto także po Osobowe Źródła Informacji zwerbowane zarówno z pośród mieszkańców przez komunistyczne służby cywilne, jak i te wojskowe – prowadzone przez sekcję Zwiadu II Batalionu WOP w Raciborzu. Żołnierze prowadzili własne tajne działania wśród mieszkańców i zapewne tylko z konieczności i zdaje się dosyć oględnie dzielili się informacjami z SB. Niemniej udostępniono bezpiece fragmenty doniesień TW, choć na początku roku 1979 WOP posiadał w Pietrowicach tylko pięciu TW. Jednak nie ilość była ważna ale informacje, które docierały do komunistów.

Donosy

TW „Szpak” przekazał, że osobiście znał Jana Paletę, Jerzego Klobuczka, Jerzego i Alojzego Newerlów, Józefa Dyrszlaka oraz Jerzego Pola. Z tej grupy najlepsze kontakty utrzymywał z Klobuczkiem, z którym często rozmawiał, dlatego też w meldunku poświęcił mu najwięcej miejsca. Wspominał też o jego żonie Weronice, która była bufetową w kawiarni „Karina”. „Szpak” nie zauważył by Klobuczek był odwiedzany w czasie Świąt Wielkanocnych, chodzi o wiosnę roku 1979, przez krewnych lub znajomych mieszkających w RFN. TW w każdym razie miał go na oku i bacznie obserwował zgodnie z zadaniami zlecanymi przez oficera prowadzącego.

TW „Hubert” scharakteryzował Jana Paletę, Klobuczka, Newerlę, Dyrszlaka i Jerzego Pola. Ciekawą informacją było to, że ojciec Klobuczka przed wojną prowadził prywatny warsztat krawiecki w budynku Neumanna, w którym znajdowała się restauracja. Stało się jasne, że związki obu rodzin były długie i opierały się nie tylko na relacjach towarzyskich. Z kolei TW „Arek” („TW” to „tajny współpracownik”) na polecenie służb wojskowych sporządził krótkie charakterystyki osób będących w zainteresowaniu SB. Oficer prowadzący zlecił mu zadanie, które polegało na przeprowadzeniu rozmów z „podejrzanymi” i wysondowanie ich związków oraz kontaktów z Neumannami. Żołnierze umożliwili służbom cywilnym dostęp do swojej sieci tylko pośrednio i tylko w wąskim aspekcie. Kontakty z SB nadzorował major Józef Podgórski, który przesyłał SB informacje od „swoich pietrowickich wtyczek”.

Milicja nie zorientowana

Zresztą nie tylko od tajnych osobowych źródeł pozyskiwali informacje funkcjonariusze. Szeregowiec Gabriel Buchalik inspektor wydziału II SB w rozmowie z osobą o inicjałach K.J. dowiedział się, że Jadwiga Klobuczek w czasie swojego pobytu w RFN czytała pismo „Der Ratiborer” wydawane jakoby przez Huberta Neumanna. W gazecie pojawiać się mały informacje o osobach, które wyjechały na stałe z Pietrowic oraz o tych, którzy zmarli na terenie Niemiec, publikowane miały być również anonse o mających się odbyć zjazdach i spotkaniach. Dopytywany przez funkcjonariusza K.J. nie wiedział skąd Klobuczkowa miała to pismo. Sądził on, że nakład nie był duży i „Der Ratiborer” otrzymują tylko osoby, które opłaciły prenumeratę. Od swojego znajomego Alojzego Gerlicha, który opuścił Pietrowice w 1976 roku wiedział, że spotkania piotrowiczan odbywają się co rok lub co dwa lata. Inspektor Buchalik odbył również rozmowę z komendantem posterunku MO w Pietrowicach Wielkich st. sierż. Stanisławem Szykułą. Rozmowa toczyła się wokół osób podejrzewanych o kontakty z Neumannem, ich statusem materialnym, opinią w środowisku, łączących ich więzach towarzyskich i zawodowych. Jednak rozeznanie komendanta nie było duże. Potwierdził, że osoby te przyznają się do narodowości niemieckiej i mają liczną rodzinę w zachodnich Niemczech. Według jego wiedzy stanowią oni na terenie wsi zamknięte środowisko, z którego mało co wydostaje się na zewnątrz, nie wchodzą w konflikt z prawem. W czasie tego spotkania funkcjonariuszy, w marcu 1979 roku, milicja prowadziła tylko jedno postępowanie przygotowawcze wobec jednego z pracowników miejscowego GS.

Niezastąpieni TW

W tym czasie spływały kolejne informacje od agentury, TW „Wicher” ustalił, że w trakcie przyjazdu Neumanna do Pietrowic skontaktował się on z Klobuczkiem z ul. Matejki oraz z Mariką Kawałą. Podobne informacje przekazywali inni: TW „Start” i TW „Hubert”, których prowadził sam mjr J. Podgórski, TW „Gerda” na kontakcie kpt. Brozka, TW „Zbyszek” prowadzony przez ppor. Pietrzaka, TW „Durynek” podporucznika Z. Kątniaka, TW „Templar” prowadzony przez por. S. Adamka, czy TW „Gerard” porucznika J. Cabana. Sierżant Cz. Marczuk zlecał zadania TW o pseud. „Pilot”, zaś spotkania z TW „Wicher” odbywano w tajnym Lokalu Kontaktowym o kryptonimie „Witraż”. Analizując pozyskane materiały raciborska SB doszła do wniosku, że Neumann pragnąc utrzymywać kontakt z mieszkańcami przesyła im paczki żywnościowe i dobra materialne. Odnotowano w tym czasie pięć osób, z którymi kontaktował się korespondencyjnie. Z przechwytywanych listów wynikało, że pomoc materialna z RFN odgrywała dla pietrowiczan bardzo ważną rolę. Zainteresowano się sprawą „załatwiania” dla niektórych osób motorowerów, w czym Neumann pomagał. Zresztą wiele osób wspierało nie tylko swoje, pozostające za żelazną kurtyną, rodziny. Dawny mieszkaniec o nazwisku Koterba odwiedził pod koniec lat 60. swoją rodzinną miejscowość z okazji prymicji syna i po powrocie do Niemiec, a pracował w związku niemieckich inwalidów wojennych, pomógł w uzyskania wózka inwalidzkiego jednemu z mieszkańców wsi.

Związki z Kościołem?

Hubert Neumann nie utrzymywał bezpośrednich kontaktów z proboszczem parafii ks. Ludwikiem Dziechem. Jednak SB podejrzewała, że łączność utrzymuje przez osoby trzecie. Do uszu SB doszło, że w Niemczech trwała charytatywna zbiórka na kościelne dzwony. Odnotowano także, gdy w „Der Ratiborer” pojawiały się zdjęcia kościoła lub pisano na jego łamach, że wierni są przywiązani do Kościoła i parafii oraz, że Ks. Dziech jest dobrym księdzem i organizatorem. Chociaż inspektor Gabriel Buchalik nieraz mylił w meldunkach kościół w Pietrowicach Wielkich i drewniany kościółek p.w. św. Krzyża położony przy drodze do Gródczanek. Przy okazji jubileuszu, 300- lecia kościółka, ukazało się także w prasie niemieckiej zdjęcie ślubne dr Kałusa, który brał w nim ślub. Miało to podkreślać, że młode pary chętnie wybierają ten kościół na zawarcie sakramentalnego związku małżeńskiego.

Inwigilacja mieszkańców i prześladowania trwały przez cały okres PRL. Odbywało się to na wielu płaszczyznach i poziomach, również tym „tajnym”, jak przedstawionych w sprawie „Agitator”. Obywatele mieli przeciwko sobie cały aparat niemal totalitarnego państwa, które co prawda swoje najbardziej okrutne oblicze miało już za sobą, ale wciąż istniało i w latach 70. stosowało łagodniejsze formy przymusu. Mieszkańcy Pietrowic byli kontrolowani tajnie przez SB i WOP ale i jawnie przez MO, ORMO, PZPR i wiele innych podmiotów. Również niektórzy z pietrowiczan tajnie współpracowali z władzą, a niemało było jej częścią należąc do PZPR czy innych komunistycznych związków i organizacji. SOS „Agitator” nie doprowadziła do niczego konkretnego, a jednak spełniła swoją ważną funkcję w systemie kontroli i inwigilacji.

Beno Benczew

Autor prosi  osoby mogące podzielić się dodatkowymi informacjami związanymi z artykułem o kontakt. Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.